Komentarze (0)
Już od kilku lat wiem, że św. Mikołaj nie istnieje.
Nie, nie nie. Źle napisałam xD
Św. Mikołaj istnieje. Żyje sobie w Laponii, czeka na listy od dzieciaków (napisane po angielsku), a przed świętami Bożego Narodzenia, losuje ileś z nich i wysyła dzieciom prezenciaki.
Tylko ile dzieci o tym wie? Moja siostra została uświadomiona rok temu, że święty nie istnieje, chociaż tak naprawdę istnieje (wiem, to skomplikowane xD) i nie można jej wytłumaczyć, że święty mieszka sobie w Laponii i czeka na jej list (oczywiście wysłany pocztą, w języku angielskim x]).
A, wracając to tematu. Chciałam wam opowiedzieć historię mojego uświadamiania na temat św. Mikiego. Otóż kilka lat temu na święta przyjechała do mnie rodzina taty (dziadkowie, ciocia, wujek i KUZYN). W Wigilię wszyscy dorośli opuścili dom w celu zakupienia ostatnich produktów spożywczych na ten ważny wieczór. Ja z kuzynem i siostrą (niekumatą - miała 3 latka) zostaliśmy w domu. Oczywiście, gdy tylko samochód odjechał spod domu, rozpoczęliśmy misję szukania prezentów, ponieważ już wtedy mięliśmy wątpliwości, co do jego rzekomego istnienia. Poszukiwania zaczęły się w pokoju rodziców. Przeszukaliśmy wszystkie możliwe kryjówki, ale nic nie znaleźliśmy. Później przyszedł czas na kuchnię, łazienkę, korytarz - ale też NIC nie dorwaliśmy. Już mięliśmy się poddać i stwierdzić fakt istnienia św. Mikołaja, jeżdżącego na saniach, ciągniętych przez latające renifery, ale wtedy postanowiłam zobaczyć jeszcze w moim pokoju. No i znaleźliśmy! W szafie zamkniętej na klucz (taki sam klucz był w szafie rodziców). Wydało mi się podejrzane, bo nigdy nie jej zamykałam. Otworzyłam ją razem z kuzynem... a na nas wysypała się góra prezentów! Usłyszeliśmy przyjazd samochodu pod dom. Szybko upchnęliśmy je z powrotem do szafy, zamknęliśmy i odłożyliśmy klucz. Nawet nie zdążyliśmy obejrzeć prezentów >buuu< :( ale za to pod choinką znowu była niesopodzianka pt. "co dostane???" I tak bańka mydlana o świętym pękła nieodwracalnie.